niedziela, 11 kwietnia 2010

Katastrofa lotnicza

Katastrofy lotnicze zdarzały się, zdarzają i zapewne w przyszłości też będą miały miejsce. Ta, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku kilka minut przed ósmą zakończyła pewien etap. Jaki etap, jak go podsumować, jak go ocenić?... Ciężko dziś wyrokować. Ludzi którzy zginęli osądzi Bóg, a wydarzenia tamtego czasu oceni w ciągu kilku najbliższych lat historia. Naszą rolą jest pamięć o tym co się wydarzyło, szacunek dla zmarłych i wyciągnięcie wniosków. Zawsze kiedy coś się kończy, coś innego się zaczyna, coś się rodzi. Będziemy w tym uczestniczyć i za to odpowiadać, będąc bogatszymi w wiedzę i doświadczenia z minionego okresu. Mam nadzieję, że nie zmarnujemy tej okazji. 
Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie!

I u nas na balkonie, wczoraj kilka minut po godzinie piętnastej miała miejsce katastrofa lotnicza. Nie tak spektakularna, bez ofiar. Poszkodowanym był obywatel widoczny na zdjęciu u góry, który wykonując w towarzystwie innych przedstawicieli  swojego gatunku ewolucje powietrzne postanowił wlecieć do naszego mieszkania. Niestety, młoda gorąca głowa, nie zauważyła szyby w oknie i boleśnie się o nią obiła. Ptak w szoku przez kilka chwil leżał na balkonie. Niosąc mu "chętną pomoc" ogrzałem go w dłoniach, pochuchałem. Po chwili, ocknął się z odrętwienia, po momencie zaczął próbować latać i przysiadł mi na przedramieniu, a po małym locie próbnym na około mojej osoby odfrunął na przewód piorunochronu. Tam rozglądał się i odpoczywał, by po kwadransie odlecieć do swoich.

P.S.: Jeżeli ktoś się orientuje przedstawicielem jakiego gatunku jest owa ptaszyna, proszę o info.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wpis :-)