czwartek, 4 sierpnia 2011

Rejs po Mazurach 2011

Udało się popłynąć na Mazury. Pierwszy rejs w życiu na zamkniętym akwenie... po 18 latach rejsów morskich i zatokowych pierwszy raz popłynąłem jachtem kabinowym na rejs po jeziorach mazurskich. Biały Szkwał, wichry i mgły, fale jak domy, gromy z jasnego nieba - wszystko to zbliżało się do mnie niczym niszczycielki powiew mazurskiej trąby powietrznej schodzącej po wierzchołkach drzew.... SZOK!!!
...i jeszcze armator, uprzedzający o konieczności posiadania minimalnych kwalifikacji, instrukcje działania systemu ostrzegania przed mazurskimi tornadami oraz wszechobecne informacje o zagrożeniu, jakim jest woda (z która na ma żartów), napawały mnie PRAWIE paraliżującym lękiem (całe szczęście PRAWIE robi wielką różnice :-).  
Pierwsze chwile na wodzie - naprawdę zapierało dech...
KONIEC SARKAZMÓW ;-)
Mazury okazały się być całkiem przyjaznym miejscem do rekreacji i wypoczynku. Co prawda jest tam, być może większa ilość miłośników mocnych wrażeń i kwaśnych jabłek, niż to zazwyczaj bywa w innych miejscach Polski, ale przeciwstawiając się ich poczynaniom "siłom i godnościom osobistom" można wyjść ze spotkania z takimi osobnikami cało, a nawet mieć ciekawą "morską opowieść" na gawędziarskie wieczory. Ale po kolei...
Wnętrze S/Y Frida
Na Mazury (konkretnie do Centrum AZS-Wilkasy dojechaliśmy cało i zdrowo za pomocą samochodu fiat Punt :-) - i to był dobry pomysł, bo auto zagwarantowało nam nie tylko w miarę komfortową podróż, ale też umożliwiło wykonanie kompletnej aprowizacji w Kauflandzie w pobliskim Giżycku, bez nadwyrężania naszych sił. Co do zakupów to przewidzieliśmy standardowo 6 posiłki: śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. Nasze menu opierało się na rożnych wersjach płatków śniadaniowych z mlekiem na śniadania + kanapki, kawie i "słodkich chwilach" lub owocach na II śniadanie, "słoikach" i potrawach w puszkach na obiady (choć raz udało nam się zrobić świeżą rybę), słodyczach i herbacie na podwieczorek oraz kanapkach i sałatkach rożnej maści na kolację.
Mikołajki
Tu miało miejsce moje niewielkie zaskoczenie, bowiem na rejsie mazurskim panują podobne prawidła w kwestiach żywieniowych jak na obozach i rejsach morskich tzn. ilość i wielkość konsumowanych posiłków jest odwrotnie proporcjonalna do czasu jaki pozostał do końca imprezy.
Po wykonaniu aprowizacji i zasztauowaniu się na pokład S/Y Frida (Tango 780 Sport) sobotę zakończyliśmy tradycyjnym szkoleniem z obsługi żagli i urządzeń pokładowych, zasad BHP i wieczorkiem tzw. zapoznawczym :-)