Wyglądało, że super nie będzie, ale że raczej robota będzie do przyjęcia. I faktycznie! Panowie glazurnicy, kafelkarze, płytkarze, czy jak ich tam zwą, podłogę położyli całkiem ładnie. Po dwóch dniach roboty kafle na podłodze i ścianie w kuchni leżały. Po kolejnych dwóch dniach schnięcia Panowie powrócili, kłaść fugi. Po położeniu, okazało się że kolor fugi na ścianie nie jest beżowy a brunatny. Ale cóż, podobno jak wyschnie to się rozjaśni (docelowo miał być beż). Schło 4 doby i dupa blada. Fuga czerwona jak była tak została, na domiar złego pokryła się białymi wykwitami i "strupami" - jakby ktoś ją wyhaftował (jeżeli rozumiecie co mam na myśli). Po zgłoszeniu reklamacji Panowie pojawili się na miejscu z klinami drewnianymi i blachami do drapania. Po kilku podejściach, porysowanych kaflach, słowach na k... i ch... itp. Panowie spasowali. Krew jasna i szlag nagły nas trafił! Panowie co prawda pieniądze za robienie ściany i zmarnowaną fugę oddali, ale my zostaliśmy ze spapranymi kaflami i syfiastą fuga na ścianie.
A oto co z tym zrobiliśmy:
- Wydrapaliśmy to co się dało wydrapać ze starej fugi.
- Położyliśmy nową fugę.
- Przebarwienia pokryliśmy preparatem Fugaremix zabarwionym na beż.
Wyszło tak jak widać na ostatnim zdjęciu. Nie najgorzej, ale z bliska widać "strupy"... Oprócz ekscesów z kaflami udało się poskładać kredens i pozostałe elementy kuchni do kupy. Dziś zaczynamy roboty parkieciarskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wpis :-)